Polecane
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Propaganda w czasie II wojny światowej: Jak media kształtowały postrzeganie konfliktu
Propaganda II wojny światowej odegrała kluczową rolę w mobilizacji społeczeństw i kształtowaniu opinii publicznej. Walka toczyła się nie tylko na frontach, ale także w eterze radia, na łamach prasy, w kinowych kronikach i na kolorowych plakatach zdobiących miasta. Wszystkie strony konfliktu – od totalitarnych Niemiec i ZSRR, po demokratyczne USA i Wielką Brytanię, a także walczącą bohatersko Polskę – wykorzystywały media wojenne do podnoszenia morale, demonizowania wroga i wspierania wysiłku wojennego. W niniejszym artykule przyjrzymy się, jak plakaty wojenne, filmy, radio i prasa służyły propagandzie w tych kluczowych krajach i jak wpływały na postrzeganie konfliktu przez miliony ludzi.
Niemcy: Ministerstwo Propagandy i totalna kontrola mediów
W nazistowskich Niemczech propaganda była zinstytucjonalizowana i wszechobecna. Już po przejęciu władzy w 1933 roku Joseph Goebbels stanął na czele nowo utworzonego Ministerstwa Oświecenia Publicznego i Propagandy, które miało za zadanie zapewnić przenikanie nazistowskiego przekazu przez wszystkie kanały kultury i komunikacji – prasę, radio, film, teatr, literaturę, sztukę, muzykę, a nawet edukację. Goebbels dysponował ogromną machiną – w czasie wojny przy każdej większej jednostce Wehrmachtu działała specjalna kompania propagandowa, złożona z dziennikarzy, reporterów radiowych i filmowych oraz fotografów, produkujących na bieżąco materiały dla społeczeństwa i wojska. Naziści rygorystycznie cenzurowali prasę i podporządkowali wszystkie gazety partii – głównym organem był Völkischer Beobachter, a antysemickie szmatławce w rodzaju Der Stürmer podsycały nienawiść. Radio stało się tubą reżimu – tanie odbiorniki Volksempfänger dostarczano masowo, by każda niemiecka rodzina mogła słuchać przemówień Führera i partyjnych komunikatów. Goebbels dbał o efektywność przekazu: jak sam ujął, „istota propagandy polega na tak szczerym i żywiołowym pozyskaniu ludzi dla danej idei, aby w końcu ulegli jej całkowicie”. W nazistowskiej propagandzie nie chodziło o informację, lecz o emocje – wywołanie entuzjazmu, dumy, a także strachu i nienawiści we właściwym momencie.
Treści propagandowe III Rzeszy odwoływały się do kilku kluczowych motywów. Społeczeństwu niemieckiemu nieustannie przypominano o konieczności walki z wrogami zewnętrznymi oraz wewnętrznymi spiskowcami, głównie Żydami. Filmy i plakaty zalewały odbiorców obrazami potęgi Wehrmachtu i chwały „narodu panów”, kontrastując je z karykaturalnym wizerunkiem przeciwnika. Wizerunek wroga kształtowano bardzo agresywnie: Żydów przedstawiano jako winnych wywołania wojny i wszelkiego zła – np. na plakacie z 1942 r. ukazano stereotypowego żyda pociągającego za sznurki, za którymi kryją się flagi Aliantów, z podpisem „Za mocarstwami wrogów stoi Żyd”. Takie obrazy miały przygotować grunt pod ludobójstwo, wzbudzając przyzwolenie na przemoc. Z kolei Polaków i inne narody słowiańskie naziści określali jako „podludzi” (Untermenschen), a sowieckich żołnierzy malowali w propagandzie jako azjatyckie hordy bolszewickie zagrażające całej cywilizacji. Po ataku na ZSRR w 1941 r. w przekazie III Rzeszy pojawił się wątek misji obrony Europy przed komunizmem żydowsko-bolszewickim – propaganda kreowała Niemcy na obrońcę „zachodniej kultury” przed „bolszewicką zagładą”. Szczególnie po klęsce pod Stalingradem w 1943 r. podkreślano wizję apokalipsy w razie zwycięstwa Sowietów, by motywować Niemców do walki do końca.
Media wojenne w służbie III Rzeszy miały również utrzymywać wysokie morale i wolę walki narodu niemieckiego, zwłaszcza w obliczu rosnących trudności. Kroniki filmowe i prasa przez pierwsze lata wojny pokazywały wyłącznie zwycięstwa Wehrmachtu – klęski były przemilczane lub obracane propagandowo. Na zdjęciach i kronikach z frontu nigdy nie pokazywano poległych Niemców, jedynie pokonanych wrogów. Gdy wojna zaczęła się odwracać na niekorzyść Hitlera, propaganda nadal pompowała mity o cudownej broni (Wunderwaffe), która odmieni losy walk, i wzywała do „wojny totalnej”. Słynne przemówienie Goebbelsa w berlińskim Sportpalast (luty 1943) było transmitowane w eter – minister krzyczał do tłumu: „Chcecie wojny totalnej?” – i tłum odpowiadał entuzjastycznie, co miało pokazać jedność narodu. W rzeczywistości jednak zaufanie malało. Pod koniec wojny sam Goebbels zanotował w dzienniku, że propaganda wroga zaczyna wywierać niepokojąco odczuwalny wpływ na naród; ulotki anglo-amerykańskie są już czytane z uwagą, audycje BBC znajdują wdzięcznych słuchaczy. Mimo to do samego końca naziści utrzymali szczelną kontrolę informacji wewnątrz kraju i wykorzystywali każdą porażkę propagandowo – np. klęskę w Stalingradzie przedstawiano jako bohaterską ofiarę dla ojczyzny, a naloty alianckie na miasta jako powód do zaciśnięcia więzów wspólnoty narodowej.
Techniki propagandowe niemieckich mediów były mistrzowsko zaplanowane, aby oddziaływać na emocje. Goebbels doskonale rozumiał siłę obrazu – dlatego wielką rolę w III Rzeszy odegrało kino propagandowe. Nakręcono dziesiątki filmów sławiących potęgę Niemiec lub oczerniających wrogów. Przykładem jest dzieło Leni Riefenstahl Triumf woli (1935) – artystycznie znakomity film z wiecu NSDAP, który wykreował Hitlera na niemal boskiego przywódcę otoczonego fanatycznym uwielbieniem mas. Już w latach 30. Rzesza organizowała monumentalne zjazdy partyjne, marsze z pochodniami, ceremonie ze światłami skierowanymi ku niebu jak sklepienie „katedry światła” – wszystko to utrwalano na filmach, by „zawładnąć wyobraźnią społeczeństwa”. W czasie wojny powstawały zaś filmy wprost nienawistne, jak pseudodokument Der ewige Jude (1940), przedstawiający Żydów jako pasożyty społeczne. Plakaty wojenne również były powszechne – wzywały do wstępowania do Wehrmachtu, do oszczędzania surowców, do czujności. Hasła typu „Ein Volk, ein Reich, ein Führer” (Jeden lud, jedna Rzesza, jeden Wódz) cementowały kult Hitlera. W przededniu agresji na Polskę propaganda nazistowska uzasadniała atak rzekomymi prześladowaniami mniejszości niemieckiej – fabrykowano incydenty i oskarżano Polaków o mordy na Niemcach, aby wzbudzić strach i nienawiść. 1 września 1939 pokazano w kronikach ostrzał Westerplatte i zbombardowanie Wielunia – zrujnowanie bezbronnego miasteczka o świcie miało zastraszyć wroga i dowieść bezwzględności niemieckiej siły. Każdy taki przekaz był ściśle kontrolowany: Goebbels osobiście selekcjonował, które ujęcia i informacje trafią do zagranicznych mediów.
Dzięki tym zabiegom niemieckie społeczeństwo przez długi czas pozostawało pod wpływem złudzeń tworzonych przez propagandę. Wierzono w nieomylność wodza, w moralną misję walki z „degeneracją” i w ostateczne zwycięstwo. Propaganda w III Rzeszy była więc skutecznym narzędziem do czasu, gdy twarda rzeczywistość frontu zaczęła przebijać propagandowy mur.
ZSRR: Wielka Wojna Ojczyźniana i mit bohaterskiego narodu
Rodina-Mat’ Zovyot! – pol. „Ojczyzna-Matka wzywa!” – to jeden z najsłynniejszych plakatów propagandowych ZSRR z 1941 roku, autorstwa Iraklija Toidze. Przedstawia on kobietę – uosobienie Matki Rosji – wzywającą obywateli do walki, z żołnierskimi bagnetami w tle. Plakat ten powstał w pierwszych tygodniach po ataku III Rzeszy i stał się symbolem mobilizacji narodu radzieckiego do obrony kraju. Propaganda w Związku Radzieckim od pierwszych chwil wojny – nazwanej od razu „Wielką Wojną Ojczyźnianą” – miała zjednoczyć społeczeństwo w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Mimo że początek wojny był dla ZSRR katastrofalny (błyskawiczne postępy Wehrmachtu, olbrzymie straty i okrążenia), radziecki aparat propagandowy szybko przystąpił do działania, by podnieść ducha walki. Już 22 czerwca 1941 r. wystąpił via radio komisarz Mołotow informując o zdradzieckiej napaści – w dramatycznym przemówieniu wzywał rodaków, aby „odparli drapieżny atak i zgnali niemieckie hordy z naszej ziemi”, przypominając los Napoleona w 1812 r. i obiecując Hitlerowi podobną klęskę. Sam Stalin, początkowo w szoku i milczeniu, przemówił do narodu dopiero 3 lipca 1941. Jego słowa „Bracia i siostry…!” skierowane do słuchaczy odbiły się szerokim echem – ten osobisty ton i wezwanie do obrony ojczyzny miały olbrzymie znaczenie psychologiczne. Radio i propaganda szły w parze: przez całe miesiące ciężkich odwrotów Radio Moskwa nadawało komunikaty o bohaterskim oporze, wpajając hasło, że „nasza sprawa jest słuszna, wróg będzie rozbity, zwycięstwo będzie nasze”.
Radziecka propaganda wykorzystywała wszystkie dostępne media. Prasa, z Prawdą na czele, publikowała komunikaty Sztabu Generalnego często z opóźnieniem lub mijające się z prawdą w imię utrzymania morale – np. informowała o rzekomym bohaterskim wysadzeniu się załogi twierdzy brzeskiej czy o zatopieniu wielu niemieckich czołgów, podczas gdy front cofał się setki kilometrów. Jednocześnie gazety i plakaty przywoływały historyczne patriotyczne wzorce: boje z krzyżakami, z Napoleonem, obronę Sewastopola. Plakaty wojenne w ZSRR odgrywały ogromną rolę – działała cała armia artystów tworzących plakaty TASS i inne. Ich przesłania były różnorodne: wzywały do walki z okupantem („BĖI fascistskogo gnjeta!”), wyśmiewały Hitlera i Niemców jako barbarzyńców, zachęcały do zwiększenia produkcji broni i żywności. Częstym motywem było ukazanie Niemców jako okrutnych najeźdźców maltretujących ludność cywilną – co nie było dalekie od prawdy, zważywszy na terror okupanta. Jednak propaganda radziecka nie ograniczała się do siania nienawiści; równie ważne było budowanie dumy i nadziei. Kreowano bohaterów wojennych – zarówno rzeczywistych, jak i mitycznych. Przykładem jest Zoja Kosmodiemianska, młoda partyzantka stracona przez Niemców w 1941 r., która według propagandy na szubienicy miała krzyczeć: „Nie boimy się was, nasi towarzysze pomściją moją śmierć!”. Opowieść o bohaterskiej Zoji, choć później poddawana w wątpliwość co do autentyczności szczegółów, wówczas posłużyła zbudowaniu mitu niezłomności i poświęcenia za ojczyznę. Podobnie rozgłaszano historię snajperki Ludmiły Pawliczenko czy pilota Aleksandra Pokryszkina – każdy taki bohater propagandy podnosił morale milionów.
Ważnym aspektem radzieckiej propagandy było odwołanie się do patriotyzmu ponad podziałami ideologicznymi. W obliczu wojny władze złagodziły antyreligijny kurs – Cerkiew prawosławna została przywrócona do łask, byle tylko duchowni wzywali wiernych do obrony Matki Rosji. Nawet hasła komunistyczne ustąpiły miejsca retoryce narodowej: wojna stała się „ojczyźnianą”, a wróg był przede wszystkim faszystowskim najeźdźcą, dopiero w drugiej kolejności klasowym wrogiem. Dzięki temu, jak zauważają historycy, ludzie, którzy mogli nie oddać życia za abstrakcyjne idee komunizmu, byli gotowi ginąć za Ojczyznę, za matkę, żonę i dzieci. Media propagandowe w ZSRR przypominały więc hybrydę ideologii i patriotyzmu: z jednej strony nadal chwalono Stalina (każdy sukces na froncie przedstawiano jako zasługę „genialnego wodza” – w 1945 r. Stalin przyjął tytuł „Generalissimus” i odebrał większość zaszczytów), z drugiej – odwoływano się do głęboko zakorzenionych uczuć miłości do ojczyzny.
Propaganda radziecka odniosła sukces w tym sensie, że społeczeństwo – pomimo niewyobrażalnych strat – trwało w oporze. Morale podtrzymywano przez proste komunikaty: „Wszystko dla frontu, wszystko dla zwycięstwa!”, „Ani kroku wstecz!” (słynny rozkaz nr 227). Gdy Armia Czerwona przeszła do ofensywy, propaganda wezwała do zemsty na wrogu – plakaty i ulotki głosiły: „Za ojczyznę, za Stalina, naprzód!”. Radio relacjonowało zwycięstwa pod Stalingradem, Kurskiem, forsowanie Dniepru – każde takie ogłoszenie fetowano salwami armatnimi w Moskwie, co miało oddziaływać psychologicznie. Wizerunek wroga w radzieckiej propagandzie do końca pozostał jednowymiarowy: Niemcy to faszystowskie bestie, którym należy odpłacić pięknym za nadobne. W 1945 r., gdy zawieszano radziecki sztandar nad zrujnowanym Berlinem, mit bohaterstwa narodu radzieckiego osiągnął apogeum. Propaganda utrwaliła w społeczeństwie przekonanie, że dokonało ono wielkiego, dziejowego czynu – co pozostało ważnym elementem tożsamości zbiorowej długo po wojnie (święto Zwycięstwa, pomniki, filmy wojenne).
USA: Walka o umysły i serca – plakaty, Hollywood i radio
Amerykański plakat “We Can Do It!” z 1943 roku, przedstawiający silną kobietę w chustce – symbol Rosie the Riveter – zachęcał Amerykanki do pracy w przemyśle zbrojeniowym. Był to jeden z wielu plakatów mobilizujących społeczeństwo USA do maksymalnego wysiłku. W Stanach Zjednoczonych propaganda wojenna początkowo musiała przezwyciężyć nastroje izolacjonistyczne. Jeszcze w 1941 r. wielu Amerykanów nie chciało angażować się w kolejny światowy konflikt. Dopiero atak na Pearl Harbor w grudniu 1941 zjednoczył opinię publiczną za ideą wojny. Prezydent Franklin D. Roosevelt zdawał sobie sprawę, że samo spontaniczne oburzenie to za mało – potrzebna jest skoordynowana akcja informacyjna. Dlatego w 1942 powołano Biuro Informacji Wojennej (Office of War Information, OWI), które stało się centrum amerykańskiej propagandy. Zadaniem OWI było zarówno utrzymywanie wysokiego morale i poparcia dla wojny na home front (froncie wewnętrznym), jak i dezinformacja oraz podkopywanie morale wroga za pomocą ulotek czy audycji.
Media propagandowe w USA działały na ogromną skalę, lecz w sposób mniej nachalny niż w reżimach totalitarnych – starano się przekonać obywateli raczej poprzez patriotyzm i poczucie obowiązku niż strach. OWI zatrudniło setki specjalistów – pisarzy, artystów, filmowców, socjologów – by opracować przekaz trafiający do różnych grup. Plakaty wojenne amerykańskie stały się wręcz osobnym gatunkiem sztuki użytkowej. W okresie 1942-45 wydrukowano około 200 tysięcy różnych wzorów plakatów, rozmieszczanych wszędzie: w fabrykach, szkołach, urzędach, sklepach, na stacjach kolejowych. Hasła na plakatach wzywały do oszczędzania surowców („Zużyj to, a wróg skorzysta”), do kupowania obligacji wojennych („Kupując obligacje, bierzesz udział w walce”), do zaciągania się do armii, ale także przestrzegały: „Loose lips might sink ships” – „Gadatliwe usta mogą zatopić okręty”, przypominając o konieczności zachowania tajemnicy przed potencjalnym szpiegiem. Charakterystyczne dla amerykańskiej propagandy były plakaty oddziałujące na emocje poprzez psychologię i poczucie winy. Przykładowo seria plakatów przedstawiała beztroskiego robotnika, który przez wypadek w pracy „pomaga” Hitlerowi – postać niezdary nazwano ironicznie „Bungling Benny”, by zawstydzić lekkomyślnych i zmusić do większej ostrożności w fabrykach. Inne plakaty apelowały do uczuć rodzinnych: np. obrazek małej dziewczynki pytającej mamę: „Mamo, co zrobiłaś dla zwycięstwa?”, co wywoływało refleksję nad własnym wkładem.
Hollywood również zaangażował się w wojnę na propagandowym froncie. Już w 1942 r. wybitny reżyser Frank Capra, na zlecenie rządu, stworzył serię filmów dokumentalnych Why We Fight („Dlaczego walczymy”). Cykl ten, składający się z siedmiu odcinków, prezentował genezę wojny i okrucieństwa osi, mając uzasadnić amerykańskim żołnierzom i cywilom sens zaangażowania. Filmy te wykorzystywały autentyczne materiały zdobyte od wroga, przeplatane komentarzem – przedstawiały Niemców, Włochów i Japończyków jako agresorów zagrażających wolnemu światu. Poza dokumentami, do akcji ruszyły także filmy fabularne i animowane. Wytwórnie kręciły patriotyczne obrazy podnoszące na duchu: Yankee Doodle Dandy (1942) sławiący amerykańskie wartości, komedie muzyczne z wątkami wojennymi (Pin-Up Girl z Betty Grable 1944) czy filmy akcji o dzielnych żołnierzach (Back to Bataan 1945). Popularne postacie kreskówek też „wzięły broń do ręki” – Królik Bugs czy Kaczor Daffy w satyrycznych krótkometrażówkach stawali naprzeciw Japończykom i Niemcom, ośmieszając ich. Studio Disneya stworzyło zaś pamiętny krótki film, w którym Kaczor Donald śni, że jest obywatelem III Rzeszy i pracuje w niemieckiej fabryce pod dyktando Hitlera – animacja Der Fuehrer’s Face (1943) w żartobliwy sposób ukazywała absurd nazizmu, kończąc się obudzeniem Donalda z okrzykiem radości, że żyje w USA. Te filmy i kreskówki nie tylko bawiły, ale również edukowały i motywowały – jak pisał jeden z komentatorów, „sprawiały, że Amerykanie nawet w kinie pozostawali skupieni na wysiłku wojennym”.
Radio w USA pełniło dwie funkcje: informacyjną i propagandową. Słynne „pogawędki przy kominku” Roosevelta (cotygodniowe fireside chats) uspokajały nastroje i tłumaczyły społeczeństwu cele polityki – w czasie wojny prezydent przez radio wyjaśniał przebieg działań i dodawał otuchy, co samo w sobie było elementem propagandy (rządowej komunikacji z narodem). Ponadto stworzono zagraniczne serwisy radiowe – w 1942 ruszyła rozgłośnia Głos Ameryki, nadająca po niemiecku, włosku czy francusku programy skierowane do mieszkańców krajów osi i okupowanej Europy. Audycje te informowały o prawdziwym przebiegu wojny (np. o klęskach Wehrmachtu przemilczanych przez Goebbelsa) i zachęcały do biernego oporu. W prasie amerykańskiej podczas wojny obowiązywała co prawda cenzura wojskowa (dotycząca np. ruchów wojsk czy strat), ale ogólnie media działały swobodniej niż u przeciwnika. Gazety takie jak The New York Times czy Time publikowały korespondencje z frontów, zdjęcia i reportaże – często bardzo wymowne, jak fotografia martwego amerykańskiego żołnierza na plaży Pacyfiku opublikowana w magazynie LIFE w 1943 (co wywołało szok, bo do tej pory nie pokazywano poległych). Tego typu obrazy nie były jednak elementem propagandy sensu stricto, a raczej stopniowym przygotowywaniem społeczeństwa na wyrzeczenia. Propaganda oficjalna unikała bowiem treści mogących nadmiernie przerazić – skupiano się raczej na motywowaniu do pracy i poświęceń.
Wpływ mediów na morale i wysiłek wojenny w USA był ogromny. Dzięki setkom plakatów, audycji radiowych i filmów Amerykanie oswoili się z codziennością wojenną. W domach zakładano Victory Gardens (ogrody zwycięstwa), uprawiając własne warzywa – rząd intensywnie promował tę akcję poprzez plakaty i poradniki, by oszczędzić zapasy żywności dla wojska. Do 1943 założono ponad 1,4 mln takich przydomowych ogródków w USA, co dostarczyło olbrzymich ilości płodów rolnych. Podobne inicjatywy działały w Wielkiej Brytanii (kampania „Dig for Victory”). Społeczeństwo amerykańskie nauczyło się także ograniczać konsumpcję – kartki na cukier, benzynę, mięso były akceptowane, bo propaganda tłumaczyła konieczność wyrzeczeń na rzecz żołnierzy. Kampanie zachęcające do kupowania obligacji wojennych przyniosły znakomite efekty: na plakatach i w reklamach słynni aktorzy i artyści apelowali o finansowe wsparcie armii, co odbierano jako patriotyczny obowiązek. Hasło „Remember Pearl Harbor” („Pamiętaj o Pearl Harbor”) przypominało ciągle, dlaczego ta walka jest toczona – by podobna tragedia nie powtórzyła się. Demonizowanie wroga w amerykańskiej propagandzie miało miejsce zwłaszcza wobec Japończyków – ukazywano ich na plakatach jako krwiożercze karły o karykaturalnych twarzach, co dziś jest oceniane krytycznie jako element rasizmu wojennego. Niemców przedstawiano często jako pozbawionych indywidualności nazistów – np. na jednym z plakatów amerykańskich widniały buty maszerujących żołnierzy z podpisem: „Keep these boots off the USA” (Powstrzymaj te buty przed wkroczeniem do USA), co odczłowieczało wroga. Generalnie jednak amerykańska propaganda starała się nie tyle szerzyć nienawiść, co wzmacniać determinację. Jak ujął to OWI, bitwa o serca i umysły Amerykanów jest równie ważna jak ta na polach bitew – dlatego media rozrywkowe i informacyjne działały na pełnych obrotach, by każdy obywatel czuł się żołnierzem na swoim odcinku frontu (stąd popularne powiedzenie: „Every Citizen a Soldier”).
Wielka Brytania: „Keep Calm and Carry On” – informacja i dezinformacja w służbie przetrwania
Wielka Brytania przystąpiła do wojny we wrześniu 1939, świadoma, że czeka ją ciężka próba. Od pierwszych dni konfliktu powołano Ministerstwo Informacji (Ministry of Information), które koordynowało działania propagandowe i cenzurę. Brytyjska propaganda miała dwa główne cele: utrzymać morale ludności cywilnej (zwłaszcza podczas nalotów i w obliczu ewentualnej inwazji) oraz zdyskredytować wroga zarówno w oczach własnych obywateli, jak i za granicą. Kluczowe było hasło znane z przygotowanego w 1939 r. plakatu: Keep Calm and Carry On – „Zachowaj spokój i rób swoje”. Choć ten konkretny plakat, wydrukowany w 2,45 milionach egzemplarzy, ostatecznie rzadko trafił na ulice, jego przekaz stał się esencją brytyjskiej postawy. Londyńczycy podczas Blitzu (nocnych nalotów Luftwaffe w latach 1940-41) słuchali przez radio podnoszących na duchu przemówień premiera Winstona Churchilla i czytali w gazetach komunikaty, by „trwać niewzruszenie”. Churchill, znakomity mówca, w swoich radiowych przemówieniach zapewniał rodaków, że „będzie to ich najlepsza godzina” i „nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym” (to ostatnie o bohaterstwie pilotów RAF). Te słowa, nagłaśniane przez media, stały się częścią narodowego mitu i potężnym narzędziem propagandy wzmacniającej wolę oporu.
Media brytyjskie działały w warunkach cenzury wojennej, ale starano się, by podawały w miarę rzetelne informacje – kłamstwo mogło podkopać zaufanie obywateli. Prasa codzienna publikowała komunikaty Ministerstwa Informacji, aczkolwiek znani dziennikarze dodawali do nich swój komentarz. Ilustrowane magazyny, jak Picture Post, pokazywały zdjęcia ruin po nalotach, zawsze jednak akcentując odwagę zwykłych ludzi („London can take it” – „Londyn to wytrzyma”). Plakaty w Wielkiej Brytanii były wszechobecne i poruszały rozmaite tematy. Oprócz wspomnianego Keep Calm... istniały inne z tej serii: „Your Courage, Your Cheerfulness, Your Resolution will Bring Us Victory” („Wasza odwaga, pogoda ducha i zdecydowanie przyniosą nam zwycięstwo”) – taki napis widniał na innym plakacie z koroną i w narodowych barwach. Rząd zachęcał też do praktycznych działań: kampania „Dig for Victory” (Kop dla zwycięstwa) ruszyła już w 1939 r., namawiając Brytyjczyków do przerabiania trawników i klombów na warzywniki, by zwiększyć samowystarczalność żywnościową kraju w obliczu wojny podmorskiej. Rozdano miliony ulotek z poradami ogrodniczymi, a do 1943 r. w Wielkiej Brytanii istniało prawie 1,4 mln działek i ogródków, dostarczających ponad milion ton warzyw rocznie – ogromny sukces propagandy i organizacji. Inna seria plakatów dotyczyła bezpieczeństwa informacji: „Careless Talk Costs Lives” – „Nieostrożna mowa kosztuje życie” – głosiły afisze przedstawiające np. sylwetki Hitlera i Goebbelsa podsłuchujących rozmowę dwóch plotkujących pań w kawiarni. Przekaz był jasny: wróg czuwa i każda lekkomyślna uwaga może zostać wykorzystana. Humor i ironia również bywały bronią: popularne były karykatury przedstawiające Hitlera czy Göringa w ośmieszający sposób, co miało zmniejszyć strach przed nimi. Brytyjczycy, znani z poczucia humoru, np. umieszczali napisy „Spokojnie, Tommy, i tak cię nie trafi” na wnętrzach hełmów, co fotografowano i kolportowano ku pokrzepieniu.
Radio BBC pełniło szczególną funkcję – było głosem narodu, ale też instrumentem walki psychologicznej. Na falach BBC Home Service codziennie nadawano wiadomości, którym społeczeństwo ufało. Nawet złe wieści (jak upadek Francji w 1940) przekazywano poważnym tonem, ale zaraz dodawano otuchy słowami o wytrwałości. Co ważne, BBC nadawało też w wielu językach obcych, stając się orężem propagandowym skierowanym do okupowanej Europy. Już w 1940 utworzono Polską Sekcję BBC, a także sekcje francuską, niemiecką itd. Miliony słuchaczy w okupowanych krajach ryzykowały karę, by potajemnie słuchać wiadomości z Londynu – dla nich były one niczym powiew prawdy i nadziei. Brytyjczycy posunęli się też do bardziej wyrafinowanych działań: powstało tajne Executive ds. Wojny Politycznej (Political Warfare Executive, PWE), które zajmowało się czarną propagandą. Tworzono fałszywe rozgłośnie podszywające się pod niemieckie (do 1945 uruchomiono ponad 40 takich stacji nadających po niemiecku, udających lokalne rozgłośnie, które wplatały w pozornie zwykłe audycje dezinformujące treści). Z samolotów zrzucano też miliony ulotek nad terytorium wroga – zarówno jawnych, wzywających do poddania (np. gwarantujących jeńcom dobrą opiekę), jak i fałszywych gazet siejących zamęt. Takie operacje, łączące spryt i technikę, były znakiem firmowym brytyjskiej propagandy ofensywnej.
Brytyjska kinematografia wojenna również nie próżnowała. Rządowa wytwórnia dokumentalna Crown Film Unit kręciła poruszające filmy krótkometrażowe, jak „London Can Take It!” (1940) – reportaż o londyńczykach podczas nalotów, który podkreślał ich spokój i determinację. Film ten, przeznaczony także dla odbiorców w USA, miał przekonać Amerykanów, że Brytania się nie ugnie i warto ją wspomóc. Innym obrazem była fabularna „Pani Miniver” (Mrs. Miniver, 1942) – hollywoodzki film opowiadający o rodzinie angielskiej w czasie Blitzu. Choć wyprodukowany w USA, film ten idealnie wpisał się w brytyjską propagandę: ukazywał odwagę zwykłych ludzi i kończył się płomiennym kazaniem w zbombardowanym kościele, wzywającym do walki o słuszną sprawę. Scena ta tak zainspirowała prezydenta Roosevelta, że kazał ulotki z tym tekstem zrzucać nad okupowaną Europą. W ten sposób sojusznicza propaganda przenikała granice państw.
Morale Brytyjczyków w dużej mierze dzięki przemyślanej propagandzie pozostało wysokie, mimo ciężkich ciosów (Dunkierka, bombardowania, deficyty żywności). Ludzie wierzyli w przekaz, że walczą o słuszną sprawę – o przetrwanie wolności przed nazistowską tyranią. Jednocześnie brytyjska propaganda unikała przesadnego triumfalizmu. Gdy w 1942 doszło do klęski pod Singapurem czy Tobrukiem, nie ukrywano złych wiadomości, lecz przedstawiano je jako trudności na drodze do ostatecznego zwycięstwa, do którego „trzeba wytrwałości”. Obraz wroga w oczach Brytyjczyków kształtowany był dwojako: z jednej strony Niemcy jako naród byli przedstawiani jako ofiary Hitlera (co miało uzasadnić przyszłą denazyfikację, a już podczas wojny skłonić do ewentualnego oporu antyhitlerowskiego), z drugiej – naziści jako uosobienie zła, z którymi nie można i nie wolno się układać. Ta druga narracja przeważała im bliżej było końca wojny, zwłaszcza gdy ujawniano skalę okrucieństw (np. radio BBC podało komunikat o odkryciu masakry w Katyniu w 1943 i o Holocaustu, choć początkowo ostrożnie, by nie wstrząsnąć za bardzo opinią). Ogółem jednak brytyjska propaganda była bardziej stonowana niż nazistowska czy radziecka – operowała raczej niedopowiedzeniem, humorem, apelem do honoru i tradycji. Dzięki temu Anglicy, Szkoci, Walijczycy i Irlandczycy czuli, że walczą nie z przymusu, a z wyboru i w imię wyższych wartości.
Polska: Propaganda w cieniu okupacji – od „Silni, Zwarci, Gotowi” do podziemnego radia
Polska, będąca pierwszą ofiarą II wojny światowej, ma szczególne doświadczenia z propagandą wojenną. Przed wybuchem wojny władze II Rzeczpospolitej prowadziły intensywną propagandę mobilizacyjną. W sierpniu 1939 na ulicach polskich miast pojawiły się plakaty z hasłem „Silni, zwarci, gotowi”, mające jednoczyć naród w obliczu zagrożenia. Prasa zapewniała o potędze polskiej armii i niezachwianym duchu narodu. Niestety, propaganda ta – choć chwilowo skuteczna w zagrzewaniu do oporu – oderwała społeczeństwo od realiów. We wrześniu 1939 r. polskie gazety wciąż donosiły o rzekomych sukcesach: pierwsze strony krzyczały o bombardowaniu Berlina przez polskie samoloty, o marszu aliantów wgłąb Rzeszy czy kontratakach pod Warszawą, podczas gdy rzeczywistość była tragicznie odmienna. „Zniekształcone wiadomości miały zapewnić wysokie morale walczącej Polsce, choć rzeczywistość była inna” – pisze historyk o tamtych dniach. Rzeczywiście, morale żołnierzy i ludności cywilnej początkowo było wysokie, podsycane wiarą w zwycięstwo. Jednak gdy klęska stała się faktem, nastąpił szok. Aleksander Kamiński w Kamieniach na szaniec gorzko ocenił: „Potworność tragedii wrześniowej polegała na katastrofie psychicznej narodu, nieprzygotowanego na to, co się stało. Ogromny grzech obciąża sumienia polskiej propagandy…”. Przedwojenna propaganda sanacyjna zbudowała mit niezwyciężonej armii i marszałka Śmigłego-Rydza, co zderzyło się z brutalną prawdą blitzkriegu. Można więc powiedzieć, że polska propaganda przed wojną odniosła odwrotny skutek – zamiast przygotować na najgorsze, uśpiła czujność wielu i pogłębiła szok porażki.
W czasie okupacji Polski przez Niemcy (oraz ZSRR na wschodnich terenach 1939–41) sytuacja propagandowa była wyjątkowa. Kraj został podbity, legalne media polskie przestały istnieć, ale walka propagandowa bynajmniej nie ustała. Przeciwnie – przybrała formę konfrontacji propagandy okupanta z propagandą podziemia. Generalne Gubernatorstwo (niemiecka strefa okupacyjna w centralnej Polsce) zalewało ludność polskojęzycznymi komunikatami mającymi złamać jej ducha. Niemcy uruchomili ponad 40 polskojęzycznych tytułów prasowych – gadzinówek – które udawały gazety, a były narzędziem propagandy. Pisma te, takie jak Nowy Kurier Warszawski, głosiły np. że Polacy bez Niemców nie poradzą sobie i powinni pokornie przyjąć „opiekę” Rzeszy. Siały defetyzm, antysemityzm (wskazując Żydów jako rzekomo winnych wojny – co wpisywało się w nazistowską narrację) i próbowały skłócić Polaków z aliantami (np. wątpiąc w ich pomoc). W eterze działało niemieckie radio gadzinowe nadające po polsku (tzw. Radio Warszawa pod kontrolą Niemców), a także uliczne szczekaczki – głośniki, przez które okupant puszczał komunikaty i marsze, by zdominować przestrzeń informacyjną w miastach. Jednak Polacy szybko nauczyli się bojkotować źródła okupanta – gadzinówki były czytane głównie z przymusu lub ciekawości, a słuchanie BBC stało się powszechne mimo grożącej kary. Co więcej, już od końca 1939 zaczęła działać polska konspiracyjna machina propagandowa. W okupowanej Warszawie i innych miastach spontanicznie powstawały gazetki i ulotki. Z czasem scaliło się to w zorganizowany Polski Państwo Podziemne, które miało własne Biuro Informacji i Propagandy (BIP) przy Armii Krajowej. Podziemna prasa stała się fenomenem – w samej Warszawie w latach okupacji wydawano ponad 700 tytułów gazet konspiracyjnych! Drukowano je potajemnie i kolportowano ryzykując życie. Treść tej prasy była odwrotnością gadzinówek: informowano o prawdziwych wydarzeniach (w oparciu o nasłuchy radiowe z Londynu), demaskowano niemieckie zbrodnie i podtrzymywano patriotyzm. Artykuły podziemne relacjonowały np. zwycięstwa aliantów na frontach, co okupant skrzętnie ukrywał, oraz wzywały do wytrwałości i oporu. Hasłem stało się „Tylko świnie siedzą w kinie” – akcja podziemia zniechęcająca Polaków do chodzenia do kin na niemieckie filmy propagandowe (obwieszczano, że każdy patriota omija kina, bo tam lecą niemieckie kroniki). Na murach miast pojawiały się wypisywane nocami hasła i symbole: kotwica Polska Walcząca „PW” – znak oporu, czy litera „V” jak Victory. Była to wojna nerwów z okupantem: na plakatowe obwieszczenia o egzekucjach (ulubiona taktyka terroru informacyjnego Niemców) podziemie odpowiadało doklejaniem kartek „Zapamiętamy!”.
W ramach Armii Krajowej utworzono nawet specjalne komórki do walki propagandowej z Niemcami. Słynna Akcja „N” polegała na drukowaniu fałszywych gazet i ulotek w języku niemieckim, które następnie przerzucano wśród okupacyjnych sił niemieckich. Ulotki te wyglądały na tworzone przez antynazistowskie niemieckie grupy oporu i zawierały prawdziwe informacje o klęskach Wehrmachtu czy zbrodniach nazistów. Celem było sianie defetyzmu w szeregach wroga i zachęcanie niemieckich żołnierzy do poddawania się. Była to więc polska czarna propaganda, bardzo nowatorska i – według powojennych analiz – całkiem skuteczna, bo niektóre oddziały niemieckie faktycznie demoralizowały się szybciej, wierząc np. w istnienie w Rzeszy silnego podziemia antyhitlerowskiego.
Na szczególną uwagę zasługuje propaganda radiowa podziemia. Choć Niemcy karali śmiercią za posiadanie radia, wielu Polaków słuchało potajemnie radia Londyn. W czasie Powstania Warszawskiego (1944) powstała natomiast Błyskawica – powstańcza stacja radiowa, która przez 63 dni nadawała audycje po polsku i angielsku, informując świat o bohaterskiej walce stolicy. W eter szły też komunikaty do Niemców, np. wzywające do humanitarnego traktowania ludności – była to forma nacisku propagandowego. Niestety, świat milczał, ale sama obecność Błyskawicy miała ogromne znaczenie dla morale walczących – czuli, że ich głos brzmi.
Wpływ propagandy na morale Polaków pod okupacją był złożony. Z jednej strony, brutalna rzeczywistość – egzekucje, obozy, pacyfikacje – kształtowała opinię o wrogu nawet bez słów. Dla większości Polaków Niemiec stał się uosobieniem zła na bazie doświadczeń codziennych, a propaganda podziemna tylko to utrwalała, dodając wiarę w przyszłą zemstę i sprawiedliwość. Z drugiej strony, ciągłe utrzymywanie nadziei w sytuacji beznadziejnej wymagało nieustannego pompowania ducha. Tutaj sprawdziły się podziemne media: konspiracyjne audycje, gazetki, a nawet teatr i kabaret podziemny. W okupowanej Warszawie działały tajne teatry, gdzie satyrycy drwili z Hitlera w przeróbkach piosenek (np. słynna piosenka „Siekiera, motyka, bimber, szklanka, w nocy nalot, w dzień łapanka…” – humorystyczna wyliczanka realiów okupacji, była formą odreagowania i swoistą propagandą przetrwania). Propaganda polska na uchodźstwie również miała swój wkład: rząd RP na uchodźstwie wydawał komunikaty do prasy zachodniej, organizował wystawy i filmy (np. film dokumentalny Polska Walczy), przypominając aliantom o udziale Polaków w wojnie (Dywizjon 303 w bitwie o Anglię, Maczkowcy pod Falaise, Armia Andersa pod Monte Cassino itd.). Wszystko to miało zabezpieczyć interesy Polski po wojnie. Niestety, w Jałcie polityka wzięła górę nad faktami – mimo ogromnej ofiary, Polska dostała się w strefę wpływów ZSRR. Wtedy też zaczęła się nowa rozgrywka propagandowa – ale to już poza zakresem II wojny światowej.
Podsumowując, media wojenne w latach 1939–1945 stały się kolejnym frontem walki. Plakaty na murach, audycje radiowe, artykuły prasowe i filmy kształtowały to, jak zwykli ludzie rozumieli tę wojnę – czy wierzyli w zwycięstwo, jak postrzegali wroga, ile byli gotowi poświęcić. Propaganda bywała podstępna i złowroga, szczególnie w rękach reżimów totalitarnych, które nie cofały się przed kłamstwem i nienawiścią. Była też jednak narzędziem obrony wartości – dla aliantów służyła mobilizacji w imię wolności przeciw tyranii. II wojna światowa pokazała, że „pióro (i mikrofon) bywa równie silne jak miecz” – a często toruje mieczowi drogę. Sposób prowadzenia wojny informacyjnej w latach 40. pozostawił trwałe dziedzictwo, z którego wnioski czerpano w kolejnych dekadach, aż do dziś.
Bibliografia
-
Andrzej Drzycimski, wypowiedzi w: „Propaganda jako narzędzie wojny”, Tygodnik Idziemy 36/2023 – omówienie rozmachu propagandy III Rzeszy (kompanie propagandowe, rola filmu i obrazu).
-
Holocaust Encyclopedia – Nazi Propaganda, United States Holocaust Memorial Museum – opis celów i metod propagandy nazistowskiej (kontrola mediów przez Goebbelsa, treści antysemickie, usprawiedliwianie agresji).
-
PBS American Experience – World War II Propaganda – artykuł o propagandzie w czasie II wojny (przykłady: brytyjski PWE i czarna propaganda, amerykański OWI i plakaty produkcyjne, filmy Capry Why We Fight, kreskówki wojenne).
-
The National WWII Museum – “Rosie the Riveter and Benny the Bungler: WWII Propaganda at Work”, 2020 – analiza amerykańskiej propagandy na froncie domowym (masowa produkcja plakatów, psychologiczne apele do społeczeństwa, tematy: bezpieczeństwo pracy, dyscyplina, oszczędność, obligacje).
-
Przemysław Mosur-Darowski, „Wrzesień 1939. Jak na łamach prasy Polska zwyciężała z Niemcami”, Onet.pl 1.09.2024 – przykłady przekazów polskiej prasy we IX 1939 (wyolbrzymione sukcesy, dezinformacja dla podtrzymania morale).
-
Polskie Radio 24, „Silni, zwarci, gotowi. Polska propaganda w przededniu II wojny”, 30.08.2024 – komentarz historyków nt. przedwojennej propagandy II RP i jej skutków (mit siły armii vs rzeczywistość września).
-
Warsaw Institute – The Phenomenon of the Polish Underground State, 2019 – informacje o okupacyjnej prasie gadzinowej (40 tytułów, przekaz o niezdolności Polaków do samodzielnego bytu) oraz o polskiej prasie podziemnej (700 tytułów w samej Warszawie, ujawnianie zbrodni i wiadomości z nasłuchu, wzmacnianie patriotyzmu).
-
Art Institute of Chicago – “The Motherland Calls!” (z wystawy Windows on the War), 2011 – kontekst powstania słynnego plakatu radzieckiego z 1941 i pierwszego apelu radiowego Mołotowa (odwołanie do 1812 roku, wezwanie do obrony ziemi ojczystej).
-
Larisa Epatko, “These Soviet propaganda posters once evoked heroism, pride…”, PBS NewsHour 11.07.2017 – galerie sowieckich plakatów propagandowych z okresu wojny (patriotyczne wezwania do walki z najeźdźcą, wyszydzanie tchórzostwa i lenistwa, kult pracy na rzecz zwycięstwa).
-
Imperial War Museum – “Dig for Victory” (kolekcja IWM) – opis brytyjskiej kampanii ogrodów zwycięstwa (lata 1939–45, mobilizacja społeczeństwa do produkcji żywności w obliczu U-Bootów, 1,4 mln działek w 1943).
Popularne posty
Snowblind i Gorgonzolla mocne połączenie. Relacja koncertu 22.03.2025 Zielona Góra
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Kim był Edward Rydz-Śmigły?
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Komentarze
Prześlij komentarz